Recenzja: Obserwuję cię - Teresa Driscoll

Autor: Teresa Driscoll
Tytuł oryginalny: I Am Watching You
Tłumaczenie: Monika Nowak
Wydawnictwo: SQN
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 352

Teresa Driscoll jest autorką kilku powieści, jednak na naszym rynku debiutuje książką "Obserwuję Cię". Urocza okładka, stonowane kolory i zapowiedź bardzo ciekawej historii... Czy pani Driscoll faktycznie wypadła dobrze? Chętnie Wam o tym napiszę.

"Kiedy Elle Longfield spotyka w pociągu dwóch młodych mężczyzn rozmawiających z nastoletnimi dziewczynami, nie widzi w tym nic niepokojącego, dopóki nie dowiaduje się, że właśnie opuścili więzienie. Natychmiast odzywa się w niej instynkt macierzyński, ma syna w podobnym wieku. Ostatecznie przenosi się do innego wagonu, nie chcąc się wtrącać. Nazajutrz okazuje się jednak, że jedna z dziewczyn, Anna, zaginęła. Elle zgłasza się na policję. Po roku Anna ciągle jest uznana za zaginioną, a Elle zaczyna dostawać anonimowe pogróżki. Tropy prowadzą do matki zaginionej dziewczyny, jednak podejrzenia wynajętego detektywa skupiają się na innych członkach rodziny i przyjaciołach, którzy najwyraźniej mają coś do ukrycia. Za to wszyscy bacznie obserwują Elle."
Sami przyznajcie, że taki opis zamieszczony na stronie wydawcy sprawia, że od razu chcemy chwycić za tę powieść. Ja miałam tę możliwość, właśnie dzięki wydawnictwu i w ostatecznym rozrachunku cieszę się z niej. Ale po kolei.


Autorka Obserwuję Cię zabiera nas w podróż pociągiem, w którym poznajemy główną bohaterkę Ellę, oraz dwie nastolatki Anne i Sarah. Nastoletnie dziewczęta wybierają się w podróż, podczas której poznają dwóch mężczyzn. Szkopuł w tym, że ci dwaj panowie właśnie wyszli z więzienia, o czym opowiadają napotkanym dziewczynom. Pech chce, że rozmowę czwórki młodych ludzi słyszy właśnie Ella... już zapowiedź książki przybliża nieco późniejsze wydarzenia dlatego nie chcę zbyt wiele zdradzać. Jednak Ella zaczyna mieć moralny dylemat. Czy nowo poznane towarzystwo nastolatek jest dla nich bezpieczne, wszak są to recydywiści? Czy powinna zawiadomić rodziców, tych jakby nie było obcych dziewcząt, by interweniowali? Ale wtrącanie się nie jest właściwym zachowaniem, a przecież nic takiego się nie wydarzyło. A może jednak? 

"Tony twierdzi, że mój największy problem jest taki, że za dużo myślę,
 biorę sobie cały świat na ramiona."

Ella odpuszcza a na drugi dzień dopadają ją wyrzuty, ponieważ okazuje się, że Anna zaginęła. W tym momencie zaczyna się prawdziwa zabawa w kotka i myszkę bo mija rok, dziewczyna wciąż się nie odnalazła a Ella zaczyna być prześladowana... 


Ella, (żona, matka, florystka, właścicielka małej kwiaciarni) przypomina mi nieco bohaterkę Dziewczyny z pociągu. Jest świadkiem sytuacji, która ją niepokoi, następnie oburza. Miota się pomiędzy tym co wypada a co jednak nie. Podejmuje decyzję, by w jakimś stopniu ponieść jej konsekwencje. Na pewno podczas czytania tej książki wiele razy pytamy siebie jak sami byśmy postąpili. Czy w podobnej sytuacji mielibyśmy prawo sobie cokolwiek zarzucać? A już tym bardziej, czy ktoś z postronnych widzów mógłby nas osądzić? Ella zostaje napiętnowana, wytknięta palcami, za to, że nie zareagowała. Ale właściwie na co miała reagować? Mężczyźni wyszli z więzienia owszem, ale nie kryli się z tym, może faktycznie zostali zresocjalizowani i chcieli zacząć nowe życie a pech chciał, że jedna z dziewczyn, z którą mieli kontakt zaginęła.
Przez większą część książki potępiamy ich, ale ja osobiście nie wytykam niczego Elli. Sama, mimo wielkiej empatii jaką w sobie noszę, nie sądzę bym zareagowała na zwyczajne rozmowy w pociągu, nawet gdyby były podejrzane...



„Inni ludzie zrobią dokładnie to, co i ty powinnaś od samego początku. 
Będą pilnować własnego nosa”.

Dlatego też, uważam tę część książki za nieco absurdalną. Ponieważ opinia publiczna reaguje nad wyraz negatywnie na... Ellę. Nie na potencjalnych sprawców, nie na przyjaciółkę, która przecież towarzyszyła Annie, tylko właśnie na postronnego widza całego spektaklu. Doprawdy niedorzeczne. Przecież nasza bohaterka nie mogła przewidzieć jaki wydarzenia przybiorą obrót. Dlatego też, ktoś mści się na niej bezzasadnie. Kartki, które otrzymuje są coraz bardziej upiorne i zaczynamy się autentycznie obawiać o nią i jej bliskich. 



Otóż właśnie, czy ktoś faktycznie się mści? A może to tylko sposób odreagowania bliskich zaginionej dziewczyny? Czy ta sprawa może mieć drugie dno, albo trzecie i kolejne? Musicie się przekonać sami, bo mogę Wam powiedzieć tylko tyle, że w książce znajdziecie mnóstwo kłamstw i tajemnic. Praktycznie każdy bohater coś ukrywa a wiadomo, że takie zachowanie w końcu prowadzi do zguby. Kłamstwa się zapętlają i zamiast prowadzić do rozwiązania, gmatwają wszystko coraz bardziej i w pewnym momencie na prawdę nie jesteśmy w stanie stwierdzić kto jest winny.

"W ciągu minionego roku bardzo często zastanawiałam się, co czyni ludźmi takimi, 
a nie innymi. Nie chodzi mi tylko o to, co jest ważniejsze, geny czy wychowanie. 
Mam na myśli całą naszą osobowość i decyzję, które podejmujemy. Wszystkie myśli, które kotłują się 
w naszych głowach, nawet kiedy tego nie chcemy. To, jak sobie radzimy w kwestiach sumienia 
i odpowiedzialnością. Dlaczego obwiniam siebie, kiedy inny wcale tego nie robią."


Ellę dręczą wyrzuty sumienia i ogromne poczucie winy, którego moim zdaniem nie powinna czuć, aż w takim wymiarze. Bo nie zrobiła nic złego. W jej mniemaniu (a raczej autorki) powinna cokolwiek uczynić by przerwać podróż Anny i Sarah, by im pomóc ale zapytam ponownie - skąd mogła wiedzieć? W książce dzieją się pewne rzeczy, które rzutują na ocenę dziewcząt i ostateczną decyzję głównej bohaterki. Podejrzewam więc, że dopóki naocznie nie widzimy, że komuś dzieje się krzywda to nie reagujemy. Choć instynktownie wiemy, że powinniśmy, nie robimy tego bez głośnego wołania o pomoc. I tak zareagowała także Ella, która zadręcza się stanowczo zbyt długo co powoduje, że nie dostrzega problemów w jej najbliższym otoczeniu... ale o tym już Wam nic nie powiem. 



Bohaterowie opisani przez Driscoll są bardzo wyraziści, choć oczywiście są wyjątki jak np. mąż Elli - Tony, który dosłownie przepłynął przez tę książkę. Nie wiem o nim nic poza tym, że jest opiekuńczy i zapracowany. Jednak patrząc na całokształt to kreacja postaci jest jak najbardziej na plus. Mamy tutaj detektywa, który za chwilę zostanie ojcem i któremu bardzo mocno kibicujemy z ciepłem rozlewającym się w sercu. Z drugiej strony mamy ojca, który boryka się ze stratą córki i wyrzutami bo i on ma coś na sumieniu... W końcu mamy ojca, który dopuszcza się molestowania. 
Są też obrazy matek: zagubiona we wszystkim Ella, matka która straciła córkę ale wciąż żyje nadzieją, matka, która nie chce dostrzec problemów swoich dzieci... Jest przyjaciółka, która również nie mówi prawdy ale dźwiga własne brzemię, jest młoda dziewczyna, która utraciła siostrę i nie wie jak poradzić sobie ze stratą.

"Kiedy zostajesz rodzicem, przekonujesz się, że miłość może się wiązać z większym strachem, 
niż sobie wcześniej wyobrażałeś, i już nigdy tak samo nie patrzysz na świat."

Autorka porusza wiele ciekawych i trudnych kwestii. Poza molestowaniem jest zdrada, niewierność, pojawiają się nastoletni rodzice. Mamy więc całą gamę zachowań, mniej lub bardziej destrukcyjnych, które wpływają na dynamikę powieści. 



Driscoll buduje napięcie pokazując nam wydarzenia z perspektywy różnych bohaterów. Wielowątkowość to zdecydowany plus tej książki. W dodatku rozdziały są 'urywane' w momentach niezmiernie istotnych dla całej fabuły co pozostawia czytelnika z niedosytem i poczuciem, że chcemy więcej, teraz, od razu. 
Ale... tak jest ale, i to całkiem spore, które zaważyło na odbiorze książki jako całości. Mianowicie narracja, która mnie po prostu drażniła choć całą historię się połykało. Nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć co było powodem takiej irytacji. Bo wiecie, czasami tak jest, że czegoś nie widać gołym okiem a jednak uwiera. I takie właśnie uczucie towarzyszyło mi podczas czytania. Być może tym co rzutowało na sposób narracji był też język. Chwilami aż nazbyt prosty, nieco kolokwialny. Mocno irytowały mnie rozdziały Elli ponieważ chwilami, miałam wrażenie, że naiwność bohaterki przeplata się z jej niedojrzałością. Gdyż już bardziej dojrzałe wydawały mi się rozdziały opowiedziane z perspektywy Sarah, która była dużo młodsza od statecznej matki...

Na minus były dla mnie także nużące opisy zawodu kwiaciarki. W książce zawarto zbyt wiele rozważań o kwiatach, ich kolorach i samym prowadzeniu kwiaciarni. Ale! Jeśli ktoś chciałby takową otworzyć, to znajdzie świetny poradnik.


 
Jednak tym co znacznie podniosło ocenę i odbiór książki było zaskakujące zakończenie! 'Ostatnie strony powieści sprawiają, że otwieramy oczy ze zdumienia. I tutaj thriller psychologiczny nabiera nowego znaczenia. Nie zgadłam, kto zawinił, miałam błędną ocenę i cieszę się, że autorka zdzieliła mnie tą książką w głowę, bo na coś takiego czekałam! Zrozumiałam wtedy, że nic nie jest czarne albo białe a zło potrafi się ukrywać bliżej niż się nam wydaje. 

„Trzeba obserwować, to niezwykle ważne – wychwytywanie różnic miedzy tym, 
jak ludzie się zachowują, kiedy wiedzą że są obserwowani… i kiedy o tym nie wiedzą.”

Niesamowitym zabiegiem w książce jest pokazanie jak bardzo nadopiekuńczość może przerodzić się w obsesję. I do czego takie zachowanie doprowadza w ostateczności. Autorka świetnie pokazuje również, konsekwencje kłamstw i braku porozumienia a najbardziej braku komunikacji. Rozmowa to podstawa a gdy jej zabraknie, wszystko  może się wykoleić. To zdecydowane walory snutej opowieści.


Przez część książki się nudziłam, przez część miałam wypieki na twarzy. Chwilami była ona poprawna, chwilami całkiem dobra, w ostatecznym rachunku jednak okazała się interesującą rozrywką, a na plus działa również coś tak prozaicznego jak oprawa graficzna. Uwagę przykuwa okładka zaś delikatne szare akcenty w książce bardzo dobrze oddają zawartość. Bardzo dobrze się czyta ze względu na spory rozmiar czcionki i krótkie rozdziały.
Ja z tą książką spędziłam miły wieczór i mimo irytacji na niektóre aspekty i tak ją polecam. Myślę, że nie pożałujecie a rozwiązanie tej misternie uknutej zagadki Was usatysfakcjonuje. 


MOJA OCENA
6/10


Za egzemplarz do recenzji dziękuję



Komentarze

  1. Hmm, dla mnie nie była świetna, ale uważam, że trzymała dobry klimat i tempo. Opisy zawodu były dla mnie przyjemne i w optymalnej liczbnie, ale kto co lubi :) Sama narracja jest prosta, ale sam pomysł prowadzenia jej z perspektywy świadków jest bardzo dobry. Poza tym, mam wrażenie,że ta prostota pchała książkę do przodu. Sama fabuła nie była super odkrywcza, ale ogólnie na plus :)

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie właśnie momentami było zbyt prosto, ale właśnie co kto lubi :) Cieszę się mimo wszystko, że przypadła Ci do gustu :)

      Usuń
  2. O książce słyszałam zarówno wiele dobrych i jak dość negatywnych opinii.
    Myślę, że trzeba samemu przekonać się jak to faktycznie wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, najlepiej wyrobić sobie własne zdanie :)

      Usuń
  3. Mam ją w planach, wiele dobrego czytałam na jej temat :) Okładka jest świetna :D
    Obserwuję i będę wpadać częściej :) Zapraszam do siebie :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Osobiście mam wrażenie, że ta książka jest tak prosto napisana, że... niech te opisy kwiatków już tam sobie będą. Serio, odrobina realizmu czasem się przydaje, a ta książka i tak jest napisana bardzo szybkim w czytaniu stylem. Dla mnie to była po prostu niezła rozrywka na jeden wieczór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam się że jest zbyt prosto. Ale suma summarum było fajnie :)

      Usuń
  5. myślę że kiedyś po nią sięgnę :) najpierw muszę przebrnąć przez te które mam na swojej jesiennej liście :)

    OdpowiedzUsuń
  6. no czcionka musi być być odpowiednia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sowia Poczta - kwietniowy box fantastyczny

Zimowy Book Haul cz. II