Once upon a candle - limitowany box "Winter Wonderland"


Przed świętami zawitał do mnie kurier z paczką wyjątkową. Był to kolejny box od Once upon a candle, ale nie związany z żadną pozycją literacką a z zimą i okresem Bożego Narodzenia. Nosił nazwę "Winter Wonderland" i na prawdę przeniósł mnie do krainy magii. Firma ta jak zawsze zachwyciła mnie zawartością. Zaraz Wam wszystko pokażę.


Paczka wspaniale pachniała jeszcze przed otwarciem, i choć InPost nie obszedł się z nią łaskawie, nic nie pękło i się nie stłukło. Po otwarciu paczki, moim oczom ukazał się ten widok. Ciemnozielona bibułka otulała skarby pod nią ukryte, a na wierzchu znalazłam bilecik z podziękowaniami przewiązany tematyczną, uroczą kokardką. Po rozerwaniu papieru (co zawsze czynię z bólem serca), znalazłam same piękne rzeczy.



Bardzo ładna, miękka poszewka na poduszkę z cytatem "Courage, Dear hart" skradła moje serce. Materiał jest trwały, szycie dokładne. Od razu przebrałam poduchę by zdobiła moje łóżko. Wpasowała się idealnie do pozostałych ozdobnych poszewek. 


W tej tajemniczej, tekturkowej paczce skrywała się bransoletka ze śliczną, srebrną śnieżynką. Białe koraliki pasowały idealnie do stroju na kolację wigilijną. A już samo pudełeczko z choinką i biało-czerwoną kokardką stanowiło prezent sam w sobie. Ten dodatek to strzał w dziesiątkę.


Na dnie paczki znalazłam zimowy art z cytatem Charlesa Dickensa "I will honour Christmas in my heart, and try keep it all the year.", idealnie oddający mój stosunek do Świąt, które najchętniej celebrowałabym przez cały rok. 


W tej tajemniczej fiolce zamknięto aromatyczną, zimową herbatę. W jej skład poza czarną herbatą wchodzi: jabłko, cynamon, imbir, liście czarnej porzeczki oraz skórka pomarańczy. Mieszanka ta pachniała pięknie a smakowała jeszcze lepiej.


Gwoździem programu (jak zwykle zresztą) są świece. Dwie mniejsze w metalowych pudełeczkach i większa w słoiczku. Zapachy są mocno inspirowane zimą i dla mojego nosa nietypowe.


Świeca w słoiku nosi nazwę "Winter wonders" i pachnie jaśminem, sosną, cytrusami i cynamonem. Biały wosk pokryto delikatnym srebrnym brokatem. Zapach? Bardzo mi się podoba, jest mocny, i na prawdę pasuje do tej pory roku. Z reguły nie palę tak ostrych zapachów ale ten jest wywarzony i odpowiedni.
Pierwsza świeca w metalowym pojemniczku, o nazwie "Let it snow" ma niebieski wosk, drobinki brokatu w kolorach błękitu i pachnie cukierkiem świątecznym (tym w kształcie laski), miętą, i suszonymi owocami. Mięta dominuje i chyba przez to świeca podoba mi się najmniej bo zapach mięty kocham - latem. Zimą robi mi się od niej zimno...
Ostatnia świeca z różowym woskiem i delikatnym różowym brokatem o wdzięcznej nazwie "Ohh deer", pachnie śniegiem (wciąż się zastanawiam jak to możliwe), eukaliptusem, miętą i pomarańczą. Zapach jest lekko słodki, delikatny i zrównoważony. I choć może przypominać trochę zapach odświeżacza powietrza (!) to i tak bardzo mi się podoba. Pasuje na długie, zimowe wieczory z kocem oraz książką (i grzańcem). 


To ja dziękuję, że tworzycie dla nas takie wspaniałe paczki!
 Już zamówiłam kolejną, lutową, która ma być inspirowana Władcą pierścieni i Grą o tron (nareszcie!) Jeśli chcecie mieć swoją kliknijcie tutaj.

A całość prezentuje się tak:


Macie jakieś boxy od OUAC? 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sowia Poczta - kwietniowy box fantastyczny

Zimowy Book Haul cz. II