Krakowskie Targi Książki 2019


Ciepły, jesienny weekend pod koniec października, spakowany plecak, niecierpliwe odliczanie w pracy by zdążyć i wyruszyć w drogę do Krakowa. II połowa 2019 roku obfitowała w wyjazdy, książkowe eventy i ciekawe spotkania. Duże oczekiwania miałam w związku z Targami Książki, właśnie w Krakowie. Minęło już od nich trochę czasu, i najwyższa pora na podsumowania. Zwłaszcza, że na horyzoncie są kolejne...


Do Krakowa wyruszyłam w piątkowe popołudnie, dotarłam późnym wieczorem. Spotkanie z przyjaciółmi, zameldowanie w hotelu, rosnące podekscytowanie, nieprzespana noc, aż w końcu nadeszła sobota - 26 października. 

Dzień 1

To moje pierwsze Targi w Krakowie. W tym roku szlaki przetarłam w stolicy, dlatego spodziewała się równie wielkich tłumów, jakie towarzyszą tego typu wydarzeniom. Wejście na halę nie stanowiło kłopotu, mając akredytacje dla blogerów, praktycznie bez kolejki weszłyśmy razem z koleżanką Kasią na teren targów. Trudniej było w przypadku osób z biletami, ponieważ Oni zmuszeni byli czekać w kolejce, mało tego organizatorzy blokowali wejście bo na obiekcie było ... zbyt dużo ludzi, w związku z czym należało oczekiwać aż wyjdzie jakaś określona grupa, by mogła wejść kolejna. Strategicznie super, ale jeśli ktoś spieszy się na spotkani autorskie, już nie koniecznie. 


Kiedy już wszyscy pojawili się za bramkami, mogliśmy udać się na pierwsze zaplanowane spotkanie. Kolejka do Katarzyny Bereniki Miszczuk była długa, czego się spodziewałam. W kolejce jednak można spotkać wiele ciekawych osób, podzielić się wrażeniami, porozmawiać o wspólnych pasjach. 


Zostaliśmy przyłapani przez fotografów z Wydawnictwa WAB, i dziękujemy za zrobienie nam pamiątkowych zdjęć.

Mieliśmy także przyjemność poznać przemiłą Panią Martę, którą z tego miejsca gorąco pozdrawiam.



W soboty, z reguły jest kumulacja odwiedzających targi. Na hali było ciasno, przeżywałam tłumy na Stadionie Narodowym, ale tam przestrzeni jest dużo, a stoiska są umieszczone po bokach przejścia. Tutaj specyfika miejsca wymaga, by stoiska stały obok siebie, w labiryntach, przez co miejsca by minąć się z innymi uczestnikami jest niewiele. Jednak ogromnym plusem jest to, że w budynku jest piętro z restauracjami, gdzie można odetchnąć i spojrzeć na wszystko z góry. Kolejny plus za szatnię i możliwość pozostawienia bagażów, stanowiło to duże udogodnienie dla osób, które 'wpadły' na jeden dzień z walizką.




W wielu miejscach, trafić można było na różne spotkania autorskie, przysłuchać się ciekawym rozmowom i opiniom. Tutaj, udało się nam chwilę posłuchać Anety Jadowskiej, która jest nie tylko świetną pisarką, ale także gawędziarką, 


   
Następny punkt programu, stanowiło spotkanie autorskie Artura Urbanowicza, na stanowisku Wydawnictwa Vesper. Autor głośnego "Inkuba", promował wtedy wznowienie książki "Gałęziste". Była to także pierwsza książka jaką kupiłam na KTK.


W biegu pomiędzy kolejnymi spotkaniami, za namową przyjaciół, zaczepiłam Jakuba Ćwieka (zaczepianie ludzi nie jest moją mocną stroną, ale w tym przypadku nie żałuję). Autora "Kłamcy" lubię nie tylko jako pisarza, dlatego ogromnie się cieszę, ze wspólnego zdjęcia i dwóch zamienionych zdań. 


Najważniejszym wydarzeniem tych targów było dla mnie spotkanie autorskie z Jakubem Małeckim. Czytam jego książki od 2 lat, moi przyjaciele od niedawna, dlatego bardzo się cieszę, że dotarli na nie ze mną, i zapałali miłością do Tego skromnego, niezwykłego autora. Gdy weszliśmy nieco spóźnieni, do sali wypełnionej po brzegi, czuć było ciepłą atmosferę, jaką tworzą ludzie skupiający się wokół osób wyjątkowych. Bo proza Małeckiego taka jest, nieszablonowa, świeża, prosta a zarazem dosadna. "Horyzont", najnowsza powieść stał się dla nas symbolem jesieni AD 2019. 


 
Zaraz po spotkaniu, pobiegliśmy do kolejki, po autografy. Stanowisko Wydawnictwa SQN było jednak wciąż zajęte, przez Samanthę Shannon, autorkę "Zakonu Drzewa Pomarańczy". Cóż, poczekaliśmy...


 
A ponieważ oczekiwanie się przedłużyło, kolejka była długa, a w tym samym czasie miałam być w dwóch miejscach jednocześnie ... pobiegłam na spotkanie z Magdą Pioruńską, autorką "Twierdzy Kimerydu". Magda jest cudowną, ciepłą osobą i ogromnie się cieszę, że mogłam dla Niej recenzować Twierdzę, i poznać Ją osobiście. Wspaniałe, gdy znajomości z Instagrama wychodzą poza wirtualne ramy.


 
Aż wreszcie nadszedł ten moment, zżerała mnie trema, bo to jednak jeden z moich ulubionych pisarzy współczesnych... Ale jest, udało mi się wydusić z siebie kilka słów, otrzymać autograf i zrobić pamiątkowe zdjęcie. Dziękuję Panie Jakubie i z niecierpliwością czekam na kolejne powieści.

W pewnym momencie, zaczęło już wychodzić zmęczenie, i głód, i ból nóg... ale na szaleństwa Panny Ewy zawsze znajdzie się siła...


Przy wyjściu, załapałam się jeszcze na zdjęcie z Wojciechem Cejrowskim, którego oglądam i uwielbiam od dzieciaka. 



A to moja cudna targowa ekipa: Asia, Kasia, Patryk i Damian. Wszyscy znamy się z sieci! Widzicie, wspólne pasje na prawdę łączą i nie straszne są dzielące setki kilometrów, by spędzić ze sobą czas. Świetnie było z nimi przemierzać te dzikie tłumy, śmiać się do łez i cierpieć katusze ze zmęczenia... 


Zmęczenia, które widać na naszych twarzach, ale - byliśmy szczęśliwi i czekamy na kolejne targi!


Dzień 2

Rozładowały się nam wewnętrzne baterie, i niedzielną wizytę na targowej hali już odpuściliśmy. Piękna pogoda tylko zachęciła nas by ruszyć na krakowską starówkę. Oczywiście nie ominęliśmy księgarń...


 
Oraz słynnego Dziurawego Kotła - knajpy inspirowanej książkami o Harrym Potterze. Wypiliśmy także sławetne kremowe piwo, ale dla mnie to napój absolutnie zbyt słodki i więcej się nie skuszę. Samo miejsce jest jednak interesujące. Spotkaliśmy tam innych uczestników KTK (między innymi Martę, którą bardzo ciepło pozdrawiam!)


  
Zostawię Wam tutaj trochę Krakowa od innej strony.


  
A chwilę przed rozjechaniem się w rożnych kierunkach, gdy na placu boju pozostała już nasza święta trójca, zrealizowaliśmy plan rzucenia się w liście, o którym z Patrykiem rozmawialiśmy na długo przed całą operacją 'Kraków'. 
Jak pisałam wcześniej, Horyzont stał się symbolem tegorocznych targów, a może i symbolem naszej trójki - już na zawsze. Są chwile kiedy wspólna pasja i miłość do konkretnych ludzi spaja się w niezwykłe poczucie wspólnoty. Kiedy rodzą się jeszcze silniejsze więzi. I takie połączenie i uczucia możecie zobaczyć na tych zdjęciach. Te fotografie są symbolami: tego, że coś się kończy i coś zaczyna, tego że odwaga popłaca, że marzenia trzeba realizować, że o pasjach należy mówić. 
Bo wiecie, te zdjęcia widział sam Małecki, w dodatku Mu się spodobały, a nawet je zapamiętał. Magia w czystej postaci. I niesamowite wspomnienia. 


To najlepsze podsumowanie tych dwóch dni. Udało się nam. Chcemy więcej.



A na Dworcu Głównym, gdy prawie płakałam, żegnali się również jedyni w swoim rodzaju Kołdriani, od nadwyraz.com, mój już umęczony moim towarzystwem, Asi świeży bo dopiero zakupiony.



KTK były fenomenalne, czas minął nieubłaganie, ale na pewno jeszcze na nie zawitam. 
Kupiłam niewiele, bo do wcześniej wspomnianej książki Urbanowicza, dołączyli "Nieznajomi".
Od Magdy Pioruńskiej mam nowelkę "3 dni miłości", oraz zakładki i karty z postaciami z Twierdzy Kimerydu i Tytonu. Ceny nie były aż tak atrakcyjne by wydawać majątek. Plus podróż z plecakiem ... zamówię przez internet, jak zwykle.
Jak wspominałam organizacja była dobra, tłumy są normą - wręcz cieszą bo to znaczy, że czytelnictwo ma się całkiem nieźle. Może jedynie układ stoisk pozostawił trochę do życzenia, ale domyślam się, że nie można tego obejść. O plusach, które bardzo doceniam pisałam wyżej. 
A jeśli jesteście sceptyczni, jedźcie sami, przekonajcie się na własnej skórze, że warto. Do zobaczenia!

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sowia Poczta - kwietniowy box fantastyczny

Zimowy Book Haul cz. II