Recenzja: Twierdza Kimerydu - Magdalena Pioruńska

Autorzy: Magdalena Pioruńska
Wydawnictwo: NovaeRes
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 443

Twierdzę Kimerydu planowałam przeczytać od kiedy zobaczyłam ją w zapowiedziach... dwa lata temu! Piękna okładka przyciągała a niespotykana fabuła intrygowała. Czas jednak płynął, książkowe zaległości się piętrzyły, więc z zamówieniem książki wciąż zwlekałam. Przed kilkoma tygodniami, los sam dał mi prztyczka  w nos, ponieważ Pani Magdalena zapytała czy nie chciałabym zrecenzować Jej książek. Jak mogłam się na to nie zgodzić!? Za chwilę opowiem Wam, jak przebiegło moje spotkanie z mieszkańcami Twierdzy.


Na samym początku, zostawiam dla zainteresowanych oficjalny opis książki: "Czasem badania genetyczne są przyczyną katastrofy, a nie przełomu. Gdy w Mieście Krokodyli dochodzi do krwawego stłumienia pokojowej konferencji asymilacyjnej, nikt jeszcze nie podejrzewa, do czego doprowadzi konflikt między Miastem Krokodyli a Twierdzą Kimerydu. Organizatorce konferencji, Annie Guiteerez, antropolog z Uniwersytetu Krokodyli, udaje się zbiec z samego centrum zamieszek i uratowana przez strażnika wąwozu Tyrsa Mollinę, pół człowieka, pół raptora, trafia do rezydencji burmistrza Twierdzy – Teobalda. W obliczu niedawnej rzezi i wiszącej w powietrzu rewolucji nawet zatajenie prawdziwego powodu przybycia pani profesor do Twierdzy Kimerydu wydaje się nieistotnym szczegółem. Na jaw wychodzą bowiem znacznie bardziej przerażające fakty, sprawiające, że żadne z miast Afryki Południowo-Wschodniej nie może dłużej pozostać obojętne wobec krzywdzących wpływów Europy i hegemonii cesarza Brytanika. Usilna chęć przypodobania się Cesarstwu Europy nagle gaśnie zastąpiona determinacją i pragnieniem odzyskania autonomii kraju Złocistych Piasków."


Do Twierdzy Kimerydu robiłam dwa podejścia. Po pierwszych 50 stronach borykałam się z mieszanymi odczuciami. Nie mogłam się odnaleźć pośród bohaterów, którzy noszą podobnie brzmiące imiona i nieco poraził mnie stosunek panów do kobiet. Na chwilę ją odłożyłam, przetrawiłam, i po ponownym sięgnięciu po książkę... przepadłam! 



Akcja nabiera tempa już po kilku pierwszych stronach. Na początku poznajemy Annę Guiteerez, która jest antropologiem na Uniwersytecie Krokodyli, i po pokojowej konferencji asymilacyjnej, przerwanej w krwawy sposób ucieka. Uchodzi z życiem, dzięki Tyrsowi Molinie, jednemu z głównych bohaterów, który w dodatku jest hybrydą raptora (tak właśnie, dinozaura!) po czym trafia do Twierdzy Kimerydu.
Pomysł na wplecenie w fabułę wątku mutacji genetycznych jest świeży i ciekawy. Autorka stworzyła barwne, nietuzinkowe postacie, które zapadają w pamięć. Prócz Tyrsa, w książce prym wiodą również jego dwaj przyjaciele: Tycjan Elasmos, który jest w połowie elasmozaurem oraz Tuliusz vel Tulia Donner - hybryda pterodaktyla. 

„Ludzie są bardziej przerażający od zwierząt. Dlatego rządzą światem.”

Książkę czyta się bardzo szybko. Język jest prosty a dzięki narracji pierwszoosobowej łatwiej możemy 'wejść w skórę' bohaterów. Wydarzenia obserwujemy z perspektywy wspomnianych wcześniej czterech postaci. Kiedy już zrozumiemy tok myślenia i funkcjonowania trzech hybryd nie irytuje nas tak ich sposób bycia. Jak wspomniałam, na początku raziło mnie zachowanie panów. Pojawiło się sporo wulgaryzmów, a stosunek do seksualności i uprzedmiotowienie kobiet był w sprzeczności z moimi wartościami. Ale kiedy wczytamy się w historię, poznamy ich motywacje a przede wszystkim zrozumiemy co nimi kieruje - gadzia natura, wybuchowy temperament, zwierzęce instynkty... to wszystko nabiera nowego znaczenia. 



Wartka akcja nie pozwala się oderwać od lektury mimo, że w książce trafimy na sporo przemocy i okrucieństwa. Autorka zbudowała pełną napięcia i zwrotów fabułę. Bohaterowie nie są jednolici, każdy z nich jest na swój sposób pociągający. W literaturze często darzymy sympatią złe charaktery i podobnie dzieje się w przypadku mieszkańców Twierdzy, ponieważ pół gady nie są nieskazitelne, dopuszczają się haniebnych czynów, a mimo to mocno im kibicujemy. Okazuje się, że każdy z bohaterów ma swoje tajemnice, które stopniowo wychodzą na jaw. Zwroty są więc zaskakujące dzięki czemu nie możemy narzekać na nudę.

„A jeśli ludzie czegoś nie znają i nie rozumieją, zwykle się tego boją, a
 gdy się boją - niszczą”.

Pani Magdalena w swojej książce porusza wiele istotnych kwestii. Mimo, że jest to powieść fantasy znajdziemy tutaj mnóstwo życiowych prawd. Bardzo mocno osadzony jest wątek polityczny. Twierdza Kimerydu jest miastem Afrykańskim, na które swe wpływy chce rozszerzyć europejski cesarz Brytanik… kosztem ludzkiego życia, które jest mało istotne kiedy na szali pojawiają się pieniądze i polityczne rozgrywki. Pod kapeluszem walk terytorialnych między Światem Dinozaurów a Miastem Krokodyli dostrzegamy walkę o wolność i o tolerancję - jakże aktualną. Mimo podjęcia prób asymilacji, ludzie boją się dinozaurów i hybryd a niektórzy pragną wykorzystać ich do swoich celów rozwijając tym samym aparat przemocy i nadużywając władzy. 
Ponadto autorka sygnalizuje problem ingerencji w ludzkie DNA oraz przekraczania granic przez naukowców. Co również się dzieje...
W powieści trafimy także na trudny temat poszukiwania swojej tożsamości, prostytucji, wątki homoseksualne a nawet zaburzenia dysocjacyjne takie jak chociażby osobowość wieloraka. 


Wrócę jeszcze do bohaterów, których pokochałam z całego serca. Jak już Wam pisałam, tajemnica goni tajemnicę i nic nie jest takie jakie się nam wydaje. Anna najmniej przypadła mi do gustu, ale fakt, że nie można przejść obok niej obojętnie działa tylko na korzyść. 
Trzy hybrydy są absolutnie wyjątkowe. Porywczy Tyrs jawi się tak na prawdę jako silna głowa rodziny, który za wszelką cenę chce zapewnić godny byt najbliższym, Tuliusz okazuje się całkiem inną osobą, niż ta którą wyobrażaliśmy sobie przez całą książkę, tocząc bój ze swoim alter ego Tulią... Tycjan, jest wrażliwym, elokwentnym duchem, poszukującym miłości. Każdy inny, każdy mający swój bagaż doświadczeń który go ukształtował... mimo zwierzęcych temperamentów, potrafią stanąć za sobą - jeden za wszystkich. I jest jeszcze Taniel - ale o nim musicie przeczytać sami!
Nie wspominam także żeńskiej części bohaterek, które również odgrywają sporą rolę w książce, nie chcę Wam psuć zabawy z ich poznawania. 

"Nie cierpiał Twierdzy Kimerydu z jej zatwardziałymi podziałami, 
pogaństwem i brakiem tolerancji."

Dużym plusem książki jest niewielka ilość romansu. Owszem pojawiają się sceny erotyczne, wątek LGBT, i wspomniane wcześniej przedmiotowe traktowanie kobiet, ale uwierzcie, że nie jest to tak drastyczne jak w większości powieści dla kobiet, (po które sama nie sięgam) o jakich zdarza mi się czytać opinie. A takie prowadzenie właśnie tych postaci jest w Twierdzy po prostu naturalne. 
Bardzo podoba mi się również okładka, która idealnie oddaje postać Tyrsa i to co czeka nas w środku, a także wklejenie do wnętrza książki - komiksu. Piękne grafiki działają na wyobraźnię i żałuję, że jest ich tutaj tak mało.

Tym co zadziałało negatywnie podczas czytania, były przeskoki czasowe i opisywanie tego samego wątku z perspektywy różnych postaci. Było to dla mnie nieco dezorientujące choć z reguły retrospekcje czy futurospekcje odbieram pozytywnie. Jednak był to minimalny mankament i nie rzutował na cay odbiór książki.


Twierdzę Kimerydu polecam Wam z czystym sumieniem. Pani Pioruńska w swoim debiucie stworzyła niesamowity świat i bardzo ciekawie poprowadziła fabułę. Taka historia jest czymś świeżym w literaturze fantasy i sądzę, że wielu koneserów gatunku będzie zadowolonych. Ja jestem, i cieszę się, że mam w swoich rękach już drugą część - Twierdzę Tytonu, o której także Wam opowiem za jakiś czas.


"Lojalność waszych zwierząt zawsze będzie waszą przewagą bez względu na to, 
jak wielką broń stworzą, żeby was zniszczyć."


MOJA OCENA
7/10


Za egzemplarz do recenzji dziękuję
MAGDALENIE PIORUŃSKIEJ
oraz

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sowia Poczta - kwietniowy box fantastyczny

Zimowy Book Haul cz. II