Cykl Siedmiorzecze

 


Czy w zaledwie ósmym miesiącu roku mogę powiedzieć, że trafiłam na książki, które będą zdecydowanie najlepszymi, jakie przeczytałam w 2021? Myślę, że tak. Zapraszam, chętnie Wam o nich opowiem.




Chodźcie. Spójrzcie na omszałe drzewo. Wsłuchajcie się w szept. Pozwólcie się zabrać w głąb myśli milczącej Sorchy, która chce Wam opowiedzieć swoją historię...

"Córka lasu" urzekła mnie od pierwszych stron. Autorka stworzyła spektakularny reteling baśni braci Grimm, o Sześciu łabędziach, osadzając historię we wczesnośredniowiecznej Irlandii. Dodała do niej celtyckie wierzenia oraz niesamowitych bohaterów, przez co od lektury nie sposób się oderwać.
Sorcha ma zaledwie 13 lat. Jest siódmą córką, jedyną kobietą w Siedmiorzeczu. Do czasu, bowiem pojawia się macocha. I tutaj jak w każdej baśni, sprawy się komplikują. Bo pojawia się też klątwa. A jedynym ratunkiem okazuje się właśnie Sorcha. Ale czy podoła zadaniu? Czy jej młode, delikatne barki udźwigną taki ciężar i zniosą ofiarę?

Córka lasu, to stare wierzenia. To szepty pośród drzew, starsze od czasu. To także miłość. Prosta, szczera i niezwykle silna. Miłość do braci, rodziny, natury. Ale także pierwsze, nieświadome podrygi serca. Które majaczą gdzieś na krawędziach umysłu, nie zmieniając biegu opowieści i jej subtelności.
Córka lasu to także mrok. Czai się na każdej stronie. Zakrada w strudzony umysł bohaterki. Towarzyszy antagonistom. Podkrada się na skraj lasu.
Córka lasu to poświęcenie. Klątwa może być złamana tylko poprzez upór, ból i milczenie. Porzucenie siebie, kosztem najbliższych.

Ta opowieść, snuta niespieszne, przepełniona baśniowym, mrocznym klimatem zatrzyma Was przy sobie. Ja śmiałam się i płakałam razem z Sorchą. Pokochałam ją tak jak ona kochała braci. W książce nie ma spektakularnych bitew i akcji pędzącej z każdym rozdziałem. Właśnie ta powolność, sprawia że przekręcamy kartki z rosnącą ciekawością. Możemy poznawać bohaterkę dzięki jej monologom. Zastanawiać się wspólnie co będzie dalej. Czy podoła zadaniu. Czy zaszłości pomiędzy jej ludem a wrogimi Brytami doprowadzą do jej zguby.
To absolutnie niesamowita książka. Piękny język jakim operuje Marillier sprawia, że to jedna z najlepszych książek jakie przeczytałam w tym roku. Mam wrażenie, że jakaś cząstka mnie została w Siedmiorzeczu.



Zazwyczaj z obawą sięgam po kontynuację cyklu. Jednak w przypadku "Syna cieni", była ona całkowicie bezzasadna.
Trudno mi będzie powiedzieć Wam o książce tyle, by nie zdradzić fabuły osobom nieznającym pierwszego tomu, ale nakreślę Wam moje odczucia choć w kilku zdaniach.

Historia Syna cieni, zabiera nas do Siedmiorzecza kilkanaście lat po wydarzeniach z pierwszej części. Tym razem wędrówkę odbywamy z Liadan, córką Sorchy. Choć rodziców dziewczyny także mamy okazję ponownie spotkać. W ich krainie, oraz rodzinie, po latach spokoju, zaczynają się dziać złe rzeczy. I tym razem również wiele decyzji i działań spocznie na barkach żeńskiej bohaterki...

Ależ to była wyborna i wielobarwna historia! Bohaterowie są świetnie wykreowani, a Liadan to silna postać, która się nie poddaje. Potrafi sprzeciwić się Czarownemu Ludowi a nawet bliskim, by wziąć los w swoje ręce. Jest bardzo podobna do matki - dobra i pełna miłości. Na horyzoncie pojawia się także Bran znany jako brutalny Malowany Człowiek, który do opowieści wnosi dużą dawkę mroku.
Książka jest smutna. Znajdziecie w niej ogrom lęku, wyobcowania i odtrącenia, a także przemoc i śmierć. A te składniki wycisną z Was łzy. Ze mnie wypłynęło ich sporo. Klimat jest nieco duszny, z nutą niepewności o losy bohaterów oraz dźwiękiem kraczących w oddali wron.
Autorka ma ogromny talent do kreacji magicznego, baśniowego świata (choć baśniowości w tym tomie jest trochę mniej), oraz powolnego tempa snutej opowieści. Mimo, że tym razem dzieje się znacznie więcej.
W drugiej części również znajdziecie odniesienia do irlandzkich wierzeń i celtyckiej mitologii. Jest także więcej dialogów oraz nowych postaci, co napędza całą akcję. Siedmiorzecze ponownie przyciąga magią, którą autorka tak skutecznie przemyca. W tej książce również pojawia się wątek romantyczny, tym razem silniej rozwinięty, ale stanowi subtelne tło całej historii.
Syn cieni to ogrom emocji, których chwilami nie jesteśmy w stanie utrzymać. Cieszę się, że miałam okazję sięgnąć po obydwa tomy od razu. Bo już oczekiwanie na III część sprawia, że niezmiernie się niecierpliwię.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sowia Poczta - kwietniowy box fantastyczny

Zimowy Book Haul cz. II